Witajcie :)!
Swieta, swieta i po swietach....z czego sie bardzo ciesze :) W tym roku z braku sniegu i tak jakos nie bylo takiego typowego swiatecznego klimatu ( u mnie w domu nawet choinki nie bylo... ). Teraz jeszcze musze jakos sylwestra przetrwac ( niestety bedzie to pierwszy w ktorym nawet lyka alkoholu napic sie nie moge ) i kilka dni pozniej zas zacznie sie nawal pracy:/.
Dzis postanowilam napisac Wam kilka slow odnosnie moich kosmetycznych faworytow tego miesiaca:)
Najlepiej zaczne od pielegnacji :) W tym miesiacu najczesciej kapiel umilaly mi dwa kosmetyki -
Paradiesische Versuchung Cremebad firmy
Kneipp oraz
Clean On Me od
Soap&Glory :D. O tym pierwszym pisalam
tutaj a o tym drugim
tutaj wiec jesli jestescie ciekawe dokladniejszej opini a nie czytalyscie postow to zapraszam :) Plyn do kapieli z Kneipp tworzyl genialna piane a jego cudowny zapach slodkiego kokosa roznosil sie po calej lazience i pozwalal na swietny relax :) Z kolei kremowy zel pod prysznic z Soap&Glory dawal uczucie nawilzonej skory, rewelacyjnie sie pienil i takze bosko pachnial:).
Jako, ze w pracy mam non stop do czynienia ze specjalna benzyna do przemywania kontrolowanych czesci i srednio co 5 min mocze w niej dlonie co powoduje ich silne przesuszenie. I dokladnie w walce z tym przesuszeniem pomaga mi krem -
Hand Konzentrat od
Balea. Jest to koncentrat co oznacza, ze potrzeba nam go mniejsza ilosc niz zwyklego kremu do rak. Dodatkowo chroni przed zimnem, wchlania sie szybko i pozostawia dlonie niesamowicie gladkie. Jest to moje drugie opakowanie i mam nadzieje, ze dokladna recenzje na jego temat uda mi sie niedlugo napisac :)
W grudniu uzywalam kilka kremow "jednoczesnie" co jest dla mnie dosyc nietypowe bo z reguly zuzywam jeden i dopiero otwieram kolejny...Z wszystkich tych balsamow tudziez kremow najbardziej przypadl mi do gustu
Cashmere Glow firmy
Bath&Body Works. Ma bardzo cieply zapach, ktorego niestety nie umiem opisac, ladnie sie rozprowadza, szybko wchlania i daje uczucie nawilzenia.
Zdradze Wam, ze bardzo lubie ogladac filmiki na YT od Callmeblondieee :) I tak wlasnie czesto slyszalam, ze Basia zachwalala sobie jeden krem do twarzy. Na poczatku pomimo, ze czesto go widywalam w drogeriach kiedy bylam w Polsce totalnie nie interesowalam sie nim. Mowa tu od kremie polskiej firmy
Ziaja a konkretnie
Kremie nawilzajaco-matujacym 25+ :) Jednak koniec koncow bedac we wrzesniu na 4 dni w Warszawie skusilam sie na niego, zaczelam uzywac i przepadlam... W miedzyczasie krem juz mi sie skonczyl ale mam nadzieje, ze kolezanka, ktora aktualnie jest w Polsce da rade mi go ponownie zakupic :) Krem jest naprawde genialny! Ladnie matuje ale nie wysusza, nawilza ale nie tlusci. Szybko sie wchlania i jest idealny pod makijaz. Zaluje, ze wczesniej nie zwrocilam na niego uwagi:)
Czas przejsc do kolorowki :)
W tym miesiacu nie mialam zbyt wiele czasu i mozliwosci malowania sie, jednak kiedy nadarzyla sie taka okazja odrazu w ruch szedl relatywnie nowy podklad czyli
Maxfactor Whipped Creme Foundation w odcieniu
50 Natural. Podklad zachowuje sie na mojej skorze niemalze jak krem BB - nie czuc go, ze jest, nie kryje mocno raczej delikatnie, jest kremowy i na mojej mieszanej cerze utrzymuje sie dosyc dlugo. Do tego podoba mi sie, ze jest w takim pojemniczku a nie w buteleczce :) Jego plusem jest to, ze pomimo dosc malej pojemnosci ( 18ml ) jest bardzo wydajny - z 10 razy go w tym miesiacu uzywalam a zuzycie jest znikome :)
Grudzien byl zdecydowanie miesiacem rozowego cienia :) Najczesciej goscil na moich powiekach kremowy cien z
Maybelline czyli
Color Tattoo 24 HR 65-Pink Gold. Ja generalnie jestem wielka fanka tych cieni i posiadam 6 roznych odcieni w swojej kolekcji plus jeszcze cienie kremowe innych marek :) Ten roz jest delikatny i ladnie wyglada zarowno przy delikatnym jak i przy mocnym makijazu:) Poprostu Love Love Love :)
Touche Eclat od
Yves Saint Laurent jest po raz kolejny w moich ulubiencach dlatego na jego temat nie bede sie rozpisywac. Ale tez nic na to nie poradze, ze odkad go mam uzywam namietnie i pomimo, ze nie kryje mocno moich cieni i tak go uwielbiam :)
Pewnie nigdy Wam nie zdradzalam ale mam dwie lewe rece jesli chodzi o robienie kresek eyelinerem:P Nie zmienia to jednak faktu, ze kreski szalenie mi sie podobaja i ostro ucze sie ich robic. I wlasnie tu z pomoca przyszedl mi
Eyestudio Lasting Drama Gel Eyeliner 24H od
Maybelline w odcieniu
01 Intense Black. Do linera dolaczony jest pedzelek, ktorym malowanie kresek dla osob takich jak ja jest poprostu dziecinnie latwe :) Do tego kolor jest naprawde czarny i tak jak namaluje nim kreske tak w takim samym stanie ja wieczorem zmywam :)
Ostatnim ulubiencem jest jedna ze szminek oslawionej firmy
MAC. Ja w swojej szminkowej kolekcji posiadam 2 szminki tej firmy ale wiem, ze jak tylko zmniejsze swoje zasoby to nabede kolejne :) W tym miesiacu jednak moim sercem zawladnela szminka
A62 Pink Plaid z serii
Matte. Jest ona w odcieniu powiedzialabym brudnego rozu i moim zdaniem jest sliczna. Nie zauwazylam zeby wysuszala usta czy zeby brzydko zbierala sie na nich. Za to genialnie sie utrzymuje nawet jesli cos jem czy pije :) Wiem, ze sa to dosyc drogie szminki ale jak najbardziej sa warte swojej ceny :)